Relacja 13.03.2015r.

RELACJA 13 MARCA – PIERWSZY DZIEŃ ZAWODÓW SAE

Dzień przysporzył nam wielu wrażeń. Nawet na chwilę nie mogliśmy zwolnić obrotów. Zacznijmy od początku. .

Nieprzyjemny dźwięk porannego budzika rozniósł się po domu około godziny szóstej trzydzieści. Trzeba wstać bez mrugnięcia okiem, bo o godzinie siódmej ma przyjechać kurier z naszą skrzynią. Zbieramy kolejne doświadczenia – tym razem skrzynia jechała do nas vanem z Cincinnati (900 mil!) . Krótko należy przybliżyć historię tej przesyłki z Polski do USA.

Wysyłając skrzynię, zaplanowaliśmy, że kiedy przyjedziemy do Stanów, będziemy mogli zająć się przygotowaniem modeli oraz próbą lotów. Byliśmy zmuszeni zmienić plany. Powód? Skrzynia utknęła na ponad tydzień na odprawie celnej. Musieliśmy poradzić sobie z tym problemem. Wykorzystując umiejętności, nawiązując kolejne znajomości, trzeba było dotrzeć do osób odpowiedzialnych za dostarczenie skrzyni. Dzięki pomocy uzyskanej od pracowników firmy kurierskiej, udało się nam dotrzeć do Dyrektora DHL Express. Dzięki temu w czwartek skrzynia została odprawiona. Okazuje się jednak, że najwcześniejszy termin dostarczenia skrzyni to piątkowe południe. Dla nas to stanowczo za późno. Zaplanowana została dla nas w tym czasie inspekcja oraz prezentacja techniczna. Postanawiamy po raz kolejny zadzwonić do DHL. Mamy nadzieję, że uda się przywieźć skrzynię w piątek przed południem. Wojtek rozmawia z przedstawicielką wykonawcy usługi. Wszyscy czekają na dobre wieści. W końcu słyszymy krzyk radości. Udało się –  rano kurier dostarczy do nas przesyłkę.

W natłoku spraw nie przesypiamy kolejnej nocy. Przygotowujemy prezentację techniczną. Poroanna kawa staje się emocjonującym filmem sensacyjnym. Z niecierpliwością czekamy na skrzynię, niczym dzieci każdego roku na Świętego Mikołaja. Równo o umówionej z kurierem godzinie słyszymy na naszym podjeździe auto. Jeden z nas zagląda przez okno – czerwony van przywiózł skrzynię. Potwierdza się nasza wcześniej wysunięta teoria, że podwykonawca to jednoosobowa firma. Niepewnie wychodzimy przed dom. Nie wiemy co zobaczymy w samochodzie – pamiętamy, że zawsze mogło dojść do pomyłki. Po chwili jednak znikają nasze wątpliwości. Na pace widzimy podpisaną przez nas skrzynię. Uśmiech zawitał na twarzach zespołu. Z vana wysiada kierowca. Zastanawia się w jaki sposób uda się nam przenieść skrzynię. Chłopaki zaczynają się śmiać. W 6 bez kłopotu przenoszą skrzynię do domu. Kierowca mówi, że jest pod wrażeniem. Wojtek podpisuje ostatnie kwity. Chłopaki odkręcają skrzynię. Trzeba sprawdzić czy nic nie zginęło. Warstwy styropianu nie zmieniły swojego miejsca. Wyciągamy rzeczy ze skrzyni. Sprzęt i modele wyglądają na nienaruszone. Możemy brać się do pracy.

O godzinie 10:00 mamy pierwszą prezentację techniczną. Przyjeżdżamy godzinę wcześniej, żeby się rozejrzeć. Zawody odbywają się na lotnisku Sun’n’Fun w Lakeland. Prezentacje techniczne odbywają się w budynkach administracyjnych, a inspekcja techniczna w Muzeum Lotnictwa. Jesteśmy zaskoczeni, ponieważ kilkanaście samolotów zdobi teren lotniska. Między innymi możemy zobaczyć F-14 czy Douglas. Na parkingu pojawia się coraz więcej samochodów, z których wysiadają kolejne drużyny. Od początku zauważamy, że przyjechały zespoły z całego świata – z Brazylii, Indii, USA, Kanady. Znajdujemy salę , w której będziemy prowadzić prezentację.

Przed wejściem na prezentację panuje napięta atmosfera. Wszyscy wyglądają na zestresowanych i stremowanych. Szczególnie obcokrajowcy wpatrują się w przygotowane wcześniej notatki. W naszej drużynie Wojtek zachowuje stoicki spokój. Uśmiecha się i mówi, że nie ma się czego bać. „Gdybym miał prezentować przed Wami, może bym się denerwował. Przed Lockheed- Martin nie ma co.” – dodaje nasz prezenter.  Sędziowie wzywają do sali. Mamy nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Rozpoczynamy prezentację. Wojtek z łatwością i niesamowitą płynnością opowiada o naszym projekcie. Sędziowie wyglądają na zadowolonych. Po 10 minutach przychodzi czas na zadawanie pytań. Dostajemy 3 pytania. Rozwija się rozmowa na temat naszego samolotu. Po paru minutach kończymy prezentację Pszczoły – samolotu klasy Micro. Wydaje nam się, że poszła bardzo dobrze. Za kilka godzin musimy jeszcze przedstawić Szerszenia – samolot klasy Regular.

W międzyczasie część ekipy stworzyła warsztat w naszym domu wakacyjnym. Modele, które rano przyszły w skrzyni muszą być złożone i przygotowane na start w zawodach. Ponadto musimy przejść inspekcję techniczną i przygotować model na prezentację techniczną samolotu Regular. Jest bardzo dużo pracy, a czasu coraz mniej. Musimy jeszcze dojechać na lotnisko. Pracujemy jak najszybciej się da, jednak w kilka godzin nie jesteśmy w stanie przygotować modeli dość dobrze. Prezentacja już za chwilę. Skręcamy samolot tak, byśmy mogli wykonać demonstrację ładunku.

W Polsce potrzebowaliśmy znaleźć miejsce, do którego możemy wysłać skrzynię. Dzięki pomocy jednego z zaprzyjaźnionych Polaków, Marka Małolepszego, udało nam się nawiązać kontakt z Aliną Milos , pracownicą miejscowego lotniska. Wykazała się ona wielkim zaangażowaniem. Dzięki temu, dużo łatwiej udało nam się załatwić sprawy organizacyjne związane z dostarczeniem skrzyni. W Lakeland nadszedł czas na podziękowanie za bezinteresowną pomoc. Nasz opiekun oraz 2 przedstawicieli pojechało na lotnisko Seminole-Lake Gliderport, aby wręczyć skromne upominki przywiezione z Polski.

Czas przerwy między prezentacjami poświęcamy na wprowadzenie ostatnich poprawek i naukę treści prezentacji. Dzwonimy do drugiej części ekipy , żeby zapytać czy już dojeżdżają na inspekcję techniczną. Okazuje się, że mają problem z samochodem. Nie wiedzą kiedy dojadą. Staramy się ściągnąć ekipę, która pojechała do Seminole-Lake Gliderport.  Być może oni mogą pomóc. Spóźnimy się na prezentację. Wojtek rozmawia z sędziami.  Jesteśmy ostatnią grupą z prezentujących, więc jest szansa, że zgodzą się , abyśmy zaczęli trochę później. Widzimy aprobatę z ich strony. Nie chcą, żebyśmy stracili punkty tylko przez względy od nas niezależne. Po kilkunastu minutach zespół jest już w komplecie. Ekipa, która była w drodze z domu lub lotniska dołącza do ekipy prezentujących. Biegną z Szerszeniem w ręku. Prócz prezentacji, zostaje jeszcze kwestia inspekcji technicznej. Postanawiamy, że Michał, Maciej oraz Wojtek  pójdą na inspekcję Pszczoły – samolotu Micro. Reszta zostaje na prezentacji. Sędziowie są zauroczeni formą prezentacji oraz naszym prezentującym. Absolutny brak stresu oraz bardzo dobra języka znajomość angielskiego czyni Wojtka najlepszą osobą na to miejsce.

Po prezentacji biegniemy na inspekcję techniczną. Przed nami widzimy kilka innych zespołów, które również chcą przejść przez ocenę modeli.  Do końca inspekcji zostało 10 minut. Jesteśmy czwarci w kolejności. Dziewczyny próbują się czego dowiedzieć.  Zdajemy sobie sprawę, że niedopuszczenie do inspekcji dziś może wiązać się z ominięciem jednej kolejki lotów. Niestety, okazuje się, że nie będziemy ocenieni, ponieważ minął już czas na to poświęcony.  Jest więcej drużyn w takiej samej sytuacji. Sędziowie dają możliwość sprawdzenia samolotów o świcie. Musimy wstać jak najwcześniej.

Po prezentacji pakujemy Szerszenia do auta i wyjeżdżamy w kierunku domu. Dzień był pełen wrażeń, szczególnie związanych z dostarczeniem skrzyni i złożeniem samolotów. Nie udało nam się zrobić oblotów. Niestety, jutro polecimy bez wcześniejszych prób.

Wracając do domu, oczywiście jedziemy także do marketu po zakupy aprowizacyjne. Chłopaki jedzą więcej niż można by się było spodziewać. Dlatego każdego dnia kupujemy kilka bochenków chleba, paczek szynki i sera. Jedzenie w Stanach jest bardzo drogie. Szczególnie wysokie ceny dotyczą produktów naturalnych, tzw. zdrowego jedzenia. Jeżeli ktoś lubuje się w fastfoodach, tutaj na pewno zaoszczędzi na jedzeniu, jednak może stracić zdrowie lub piękną sylwetkę. Jest bardzo duży wybór soków owocowych, napojów gazowanych, chipsów i słodyczy. Niestety wszystkie są bardzo słodkie. Jogurty smakują dobrze, jednak również są mocno słodzone. Mleko jest inne niż polskie. Nie mamy wątpliwości, że produkty nasze są dużo bardziej wartościowe. Jeżeli chodzi o owoce i warzywa, trzeba wspomnieć o pomarańczach, które zachwycają swoim kolorem, zapachem i smakiem. Warto też dodać, że na Florydzie jest sezon na truskawki, więc wielokrotnie przejeżdżamy obok pola pełnego smakołyków.

Pierwszy dzień na zawodach dał nam wiele ciekawych wrażeń i doświadczeń. Niestety,miał znaczący wpływ na ostateczny wynik zawodów. Dostarczenie skrzyni tak późno przeważyło o tym, że nie mogliśmy wystartować w pierwszej próbie w trakcie zawodów. Ponadto nie zrobiliśmy ani jednego oblotu w miejscowych warunkach oraz nie mieliśmy czasu na wprowadzenie zaplanowanych poprawek. Mamy nadzieję, że ten start będzie bardzo dobrym przygotowaniem na zawody w Kalifornii.