16.03.2011 – środa
Dla niektórych z
nas cztery godziny snu to zdecydowanie za dużo, co wykazując od samego rana
szczególną nadpobudliwością udowodnili nam Marcin z Bartkiem.
Ku naszemu
nieszczęściu okazuje się, że skrzynia z modelami i całym ekwipunkiem według
trackingu nie wyruszyła jeszcze z Lipska… Zaniepokojeni tą wiadomością
interweniujemy w Poznańskim oddziale DHL’u, któremu powierzyliśmy nasze być albo
nie być.
Zaliczamy
szybkie amerykańskie śniadanie, by poganiani przez Wujasa wsiąść w samochód i
wyruszyć na amerykański shopping.
Kiedy to Bartek
z racji zagubienia bagażu przez obsługę lotniska zdążył już wykupić prawie pół
ubraniowego outletu, zostaliśmy powiadomieni o tym, że zgłoszoną wczoraj walizkę
możemy już odebrać z lotniska Fort Worth-Dallas.
Z tego miejsca
współlokatorzy Bartka chcieliby bardzo podziękować sieci amerykańskich lotnisk,
za dostarczenie mu wreszcie świeżych skarpet i majtasów.
By tradycji
stało się zadość, przepełniliśmy brzuchy w naszej ulubionej restauracji Golden
Corral. Jak zwykle wcisnęliśmy w siebie tyle jedzenia ile tylko się dało. Po
szyję.
Następnie
udaliśmy się do lokalnej siedziby DHL z zamiarem zareklamowania naszej przesyłki.
Od sympatycznej pani dowiedzieliśmy się, że skrzynia chyba ma opóźnienie
(SERIO?!) i że nie może nam pomóc. Podała nam numer na który zadzwoniliśmy by
dowiedzieć się że nikt nie potrafi nam pomóc – nie wiadomo gdzie dokładnie
znajduje się nasza skrzynia. Ostatnio widziano ją w Lipsku, 2 dni temu.
Poirytowani i
całkowicie pozbawieni dobrych humorów udaliśmy się do motelu, zatrzymując się
jeszcze na ostatnie zakupy w przydrożnym outlecie Marshall’s. Wuja nie
przepuściłby nam, gdybyśmy nie poszli do jakiegoś ciuchlandu.